źródło: Google Maps |
Weekendowy wypad na teren bulwarów wiślanych w kierunku Tyńca zakończył się wyłowieniem dwóch absurdów jeśli chodzi o oznakowanie.
Jeden z nich ewidentnie spowodowany jest przez dowcipnisiów, którzy odwrócili znak - drugi zaś (z jednoczesnym zakazem ruchu wszelkich pojazdów i informacją o drodze rowerowo - pieszej) wybrykiem chuliganów nie jest. Zapewne ekipa pana Stasia montowała znak niebieski, a po jakimś czasie zjawił się pan Henio i wraz z kompanami ze służby drogowej przylepili zakaz. Ot dwa niezależne zlecenia montażu i drogowa głupota gotowa.
fot: Grzegorz Biernat |
fot: Grzegorz Biernat |
I jak tu rozbudzić wśród użytkowników respekt do oznakowań drogowych, skoro w każdej dzielnicy udaje się wyłowić bezsensowne i sprzeczne ze sobą oznakowania?
Jeśli ktoś szuka przyczyny dla której tak wielu lekceważy inne prawidłowe już oznakowanie - to jest nią właśnie istnienie tego rodzaju absurdów. Wystarczy napotkać takich kilka i każde kolejne sprawia, że wielu przestaje przestrzegać kolejnych myśląc sobie, że to pewnie znów drogowcy pogmatwali znaki.